niedziela, 27 października 2013

5. Pocałował Gryfonkę w czoło, niczym ojciec który chce by jego córeczka spokojnie spała.

Czuła się mała, bezbronna, naga. Choć w rzeczywistości ciągle miała na sobie ubranie.
Wiktor błądził swoimi wielkimi, spoconymi łapskami po jej małym, choć kształtnym ciele.
Hermiona miała ochotę zwymiotować. Nie miała już nawet siły krzyczeć, prosiła tylko żeby szybko skończył swoją brudną robotę. Nienawidziła go, nienawidziła każdej części jego ciała, każdej tkanki, każdej komórki…
Nagle za plecami niczego nie świadomego zboczeńca Hermiona ujrzała podkradającą się rudą postać która uderzyła Kruma tak mocno, że aż runął na ziemie, niczym porażony błyskawicą Zeusa…
Biedna, mała Gryfonka zemdlała w ramionach rudego księcia..
____________________________

Leżała w skrzydle szpitalnym, na zegarku widziała godzinę 3:56
- W końcu się obudziłaś Hermiono. Martwiłem się. Pani Pomfrey dała Ci już leki, więc jutro rano powinnaś się czuć dobrze – ten głos należał do pana Freda Weasley’a. – Pamiętasz co się stało? Zrobił ci coś… no wiesz… więcej?
 Hermiona w końcu zaczęła kontaktować, co za tym idzie opowiadać
- Pamiętam, że wyszłam z Wiktorem z Sali żeby porozmawiać… Coś mi się złamało.. Ahh obcas, tak,  a On mi go naprawił, a później przysunął się i no wiesz chyba… - Miała łzy w oczach, w gardle ją dławiło, taka wielka gula której nie da się przełknąć. – A skąd Ty się tam wziąłeś?
Fred poczuł ulgę, w końcu nie chciał przecież by ten zwyrodnialec zrobił jej coś o wiele gorszego. W końcu zaczął opowiadać.
- Wiesz, dostałem szlaban od Snape’a i wracałem już do dormitorium, nie chciałem aby Angelina zobaczyła mnie na balu bo by mnie chyba rozszarpala, i zobaczyłem Ciebie i jego. Poczułem że coś jest nie tak, jak podszedłem po cichu bliżej i zobaczyłem co robi.. Więc uderzyłem go z całej siły, bo nie miałem różdżki przy sobie.. A szkoda… Hermiono, słyszę że Dumbledor’e idzie z tobą pogadać. Muszę iść, czekałem aż się obudzisz. Bądź dzielna. – po tych słowach rudzielec pocałował Gryfonkę w czoło, niczym ojciec który chce by jego córeczka spokojnie spała.
 Miał rację w drzwiach ukazał się profesor Dumbledore, Minerva McGonagall oraz Karkarow..
-Dobry Wieczór, choć dla ciebie raczej zły, panno Granger – Dumbledore był miły choć Hermiona i tak czuła się podle, nie chciała rozmawiać, chciała lecieć pod prysznic. Natychmiast.
- Jak się czujesz Hermiono? – w głosie opiekunki domu było słychać troskę i wielki żal. Tylko Karkarow stał, nic nie mówiąc i szczerząc swoje ohydne żółte zęby.
- Lepiej.. Pani Pomfrey dała mi coś na roztrzęsienie i … no właśnie..
- Przyszliśmy ci powiedzieć, że pan Krum zostanie dobrze ukarany oraz że jutro go nie zobaczysz, jest już w Bułgarii. Mamy nadzieję, ze szybko się pozbierasz. Jest nam niezmiernie przykro z powodu tej nie miłej sytuacji. Ma pani szczęście, że znalazł panią pan Weasley.
Po tych słowach tak po prostu wyszli. Jakby nic. Gryfonka jednak nie miała im tego za złe. Wiedziała, że dla nich też jest to trudne.
Zapadła w głęboki choć nieprzyjemny sen….
____________________________________________

- Hermiono… - poczuła jak ktoś głaszcze ją po głowie – Hermiono, wstawaj masz 15 minut do odjazdu pociągu!
- O matko!  A moje rzeczy?! Są w dormitorium… Nie zdążę…
- Nic się nie stało, wszystko jest tu, naszykowałam ci ciuchy w które masz się przebrać,a Fred zniósł ci kufer i wszystkie książki. – Ginny uśmiechała się do Hermiony, wiedziała co się stało, Fred jej opowiedział.. Poza tym martwiła się, bo nie widziała jej przez większość wieczora.
- Dzięki jesteś świetna… nie chcesz.. – Ruda wpakowała jej się w słowo
- Nie, pogadamy potem, a teraz leć za zasłonę i się przebieraj!
Jak usłyszała tak zrobiła, poleciała i zobaczyła co Ginny jej przyniosła. Ładna zielona koszulka, czarne spodenki do kolan, i niebieskie tenisówki. Ubrała się szybko, nie zważając na zmęczenie.
- No i ślicznie – Ruda posłała jej zabójczy uśmiech – a teraz lecimy bo jeszcze tu zostaniemy same!
Pobiegły i dołączyły do reszty czarodziei.. Wpadły szybko do pierwszego wolnego przedziału.
Po ruszeniu lokomotywy Hermiona uświadomiła sobie, że zostawiła kufer w skrzydle szpitalnym…



_______________

taki jakiś :////
* brak czasu misie *

Mam prośbę, jeżeli czytasz zostaw po sobie komentarz:)!!
Chciałabym wiedzieć, ile osób czyta mojego bloga:-)
> Zostawiajcie komentarze, to motywuje <

Kontakt :
gg - 41659966
ask.fm - ask.fm/baaazylek

buziole, :*

poniedziałek, 30 września 2013

Pocałował Hermionę bardzo mocno, a wręcz dziko!

- To Granger?
- Nie. No co ty. Krum i Ona? Przecież on nie jest ślepy! Szlamy się nie tknie…
Takie niemiłe komentarze dało się usłyszeć od grupki Ślizgońskich dziewczyn. Hermiona jednak nie przejmowała się nimi.
 Wyjątkowe paszczury, a Pansy w tej krótkiej sukience wygląda jakby coś się jej miało wylać.. Hermiona uśmiechnęła się wrednie i  poszła za Wiktorem. Znaleźli miejsce przy mało widocznym stoliku, i usiedli. W samą porę, profesor Dumbledore właśnie zaczynał swoje przemówienie.
Był ubrany w długą szarą szatę, i spiczasty czarny kapelusz.
- Drodzy uczniowie! Oto minął nam 4 rok nauki w Hogwarcie. Nie powiem, był to dość specyficzny rok. Turniej Trójmagiczny, śmierć Cedrica i powrót Voldemorta. On siedział w tej samej Sali co Wy. Pił i jadł to samo co wy. Chodził po tych samych korytarzach… Bardzo mi smutno z tego powodu, że wyrósł z niego potężny, tak tego nie można zakwestionować, ale też okrutny czarownik. Musimy połączyć siły. Nie możemy się kłócić.  -  Tu na chwilę przerwał, i popatrzył się na całą salę. Niektórzy spuścili głowy, ale większość wytrzymała to spojrzenie. Byli to głównie Gryfoni i Krukoni. -  Ale teraz jest czas na zabawę! Przed wami za chwilę wystąpią Fatalne Jędze! Widzimy się po wakacjach! I nie zapomnijcie, jutro rano macie być przed szkołą o 8.00! Pa! – Na pożegnanie pomachał jeszcze, a  Hermiona była pewna, że puścił oczko Harry’emu .
  
__________________________________________________________________________

Muzyka grała bardzo głośno, nie dało się przy niej rozmawiać.. Hermiona piła i tańczyła na przemian z Wiktorem. Jak on świetnie tańczy..  W jej głowie pełno było pochlebnych myśli na temat Wiktora, to chyba był efekt kremowego piwa, a to dowodziło, że Hermiona ma bardzo, ale to bardzo słabą głowę!
- Hermiono! Choć coś zjeść!
- Co znowu przejść?!
Taka rozmowa nie ma sensu pomyślał szukający, więc złapał Gryfonkę za rękę i wybiegł z nią na pusty korytarz. Dosłownie. Nikogo nie było, nawet głupiego żuka. Hermiona lekko zdezorientowana, zastanawiała się po co tu przyszła z nim. Ona chciała tańczyć. Jej usta zaczęły wyrzucać z siebie całą wiązankę słów
- Ale co my tu robimy, bo ja chcę tańczyć, ta sukienka tak ładnie wiruje. I te Jędze tak ładnie grały. Chyba buty mnie obtarły…. -  Hermiona postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Stanęła na jednej nodze, próbując ściągnąć buta. Złamał się jej obcas, i spadła na ziemię. -  O kurcze.. Nie mogę sobie przypomnieć zaklęcia. I to nowe buty. Głupia grawitacja. Ciekawe czy są na gwarancji.. – Tak bełkotała i bełkotała a Wiktor nie wiedział co miał powiedzieć. Taka bezbronna Gryfonka z mózgiem zlansowanym przez piwo kremowe. Pierwszy raz coś takiego widział!
- Hermiono daj, pomogę ci! Reparo. – wymówił zaklęcie i but był już jak nowy. Pomógł Hermionie wstać.
- Dzięki Wiktor. – Hermiona przez ten upadek, na zimną pasadzkę, trochę otrzeźwiała. O matko, zachowuję się co najmniej jak debilka, która ma problemy po głupim piwie kremowym.. – Kurczę, chyba gadałam głupoty. Przepraszam, zapomnijmy o tym.
- Nic się nie stało, byłaś całkiem słodka. – Mówiąc to przysunął się do niej. A ona do ściany. Byli bardzo blisko siebie, a on zaczął jej szeptać do ucha.
- Wiesz, bardzo mi się podobasz. Od samego początku. Jesteś taka słodka, mądra i miła. Szkoda, że jutro wyjeżdżam, ale wiesz.. Może dałabyś mi coś na pożegnanie?

Jego ręce dotykały włosów Hermiony. Potem zniżały się coraz w dół, aż zatrzymały się na tali. Objął ją, i to dość mocno.
Gryfonka nie mogła wydukać z siebie słowa. Coś w środku krzyczało, że to może nie skończyć się aż tak dobrze. Głupia jestem! Dlaczego nie wzięłam różdżki?! Krzyczała na samą siebie w środku!
-  A co takiego byś chciał na pożegnanie? – Starała się robić dobrą minę do złej gry.
- Już ja wiem co. – Powiedział to dość obleśnym tonem. Pocałował Hermionę bardzo mocno, a wręcz dziko! To nie był przyjemny pocałunek, przynajmniej dla Hermiony. Próbowała go odepchnąć lecz nie udał się jej. Udało się jej tylko odkleić swoje usta od tych gumowych warg.
- Zostaw mnie! Ja nie chcę!-  Prawie płakała, jej oczy robiły się mokre i czerwone..
- Jak  byś nie chciała to byś ze mną nie poszła na ten bal!
- NA POMOC!!! NIECH KTOŚ TU… - tyle zdążyła wykrzyknąć bo Wiktor zakrył jej usta swoją wielką dłonią..

--------------------------------------------------------------------

HEJ!!! :)
WRÓCIŁAM!
Krótki, krótki :>
Mam nadzieję, że ktoś zajrzy tutaj:)!
Liczę na KOMENTARZE to motywacja:)
Długo zbierałam się, żeby znowu pisać:)

kontakt gg : 41659966

czwartek, 29 sierpnia 2013

chyba już tu nie wrócę...

Straciłam wenę... Haha, dziwne dopiero napisałam 3 posty... Jaka ja cienka jestem... No cóż psychika.

2 dni temu przeżyłam coś strasznego. Jakiś mężczyzna z poważnymi zaburzeniami na mózgu gonił mnie przez pare kilometrów na drodze polnej. Ja nie miałam już sił, jeszcze chwila i by mnie dogonił, nie chcę wiedzieć co by się stało. Wtedy miałam szczęście, uciekłam do jakiegoś rolnika na polu... Niektórzy myślą, ze to nic takiego, ale ja przeżyłam to do żywego.
 Może bym jeszcze miała ochotę pisać, ale przed godzinom stało się coś gorszego.
 Byłam świadkiem śmierci, jakiegoś rowerzysty, wracałam od kuzynki z rodzicami. Najechaliśmy na coś, porządnie trzasnęło autem, po parunastu metrach zatrzymaliśmy się. Myślałam, ze to dzik, a może sarna? nie, człowiek.
tata poszedł zobaczyć co to było, może sie domyślał. Mama wyszła zaraz po nim, a ja odwróciłam się.
Widziałam jego ciało, może 10-15 m ode mnie, to straszne widzieć człowieka który najprawdopodobniej nie żyje. Nie wyobrażacie sobie jakie to straszne. Może nawet jak to czytacie to was to nie rusza.
Nie wiem czy żył w momencie kiedy na niego najechaliśmy, prawdopodobnie ktoś go wcześniej potrącił i się nie zatrzymał... ale to chyba był starszy człowiek, może zasłabł na tym rowerze, a my... ale to moje domyślenia.
 Właśnie ryczę, jestem opuchnięta, boli mnie szyja i jem czekoladę.
To za dużo jak na mnie.

Przepraszam, że bez składu i ładu. zrozumcie.
Przykro mi.

piątek, 16 sierpnia 2013

3. Mam nadzieję, ze pana partnerka znajdzie sobie kogoś innego..

Bułgarski szukający, Wiktor Krum  wchodząc do Wielkiej Sali szukał wzrokiem swojej partnerki na bal. Sala była zatłoczona więc chwile musiał jej szukać wzrokiem. Zauważył ją po ok. 2 minutach, no może 3.  Siedziała między jakimiś rudzielcami. Dziewczyną i chłopakiem. Chłopakowi patrzyła w oczy, a on coś do niej mówił. Wyglądała jak zaczarowana! Wiktor się zdenerwował, bo to jemu powinna tak patrzeć w oczy. Powinna w tym momencie gruchać ze szczęścia, że on ją zaprosił, miał przecież do wyboru tyle dziewcząt. Choć jego zdaniem żadna nie dorównywała urodą młodej Gryfonce.  Uznał, że przerwie tą rozmowę. Pewnym, i szybkim krokiem, głośno tupocząc swoimi butami zaczął się zbliżać do stołu Gryfonów…
_____________________________________________________________________________

- Ej co jest?! – Fred Weasley niemal wrzasnął. To było nie miłe, on sobie rozmawia z Hermioną a tu nagle taki Krum, przychodzi i wpycha się bezczelnie. – mało masz miejsca dookoła?!
- Spokojnie Fred, Wiktor na pewno nie chciał Ci zrobić na złość -  Gryfonka wzięła stronę szukającego, ale tam gdzieś w środku też czuła pewien żal, że tak perfidnie się wepchał, była ciekawa co powiedziałby Fred na temat jej włosów.
- Jak tam sobie chcesz Hermiono – wypalił Fred i odszedł od stołu. Nie lubił gdy ktoś zwracał mu uwagę, poza tym poczuł, że musi skorzystać z toalety, na odchodne rzucił Krum’owi chłodne spojrzenie, lecz ten zdawał się tego nie zauważyć, wprost przeciwnie uśmiechnął się do niego, lecz Fred nie wiedział co miało się kryć za tym uśmiechem…
- Dziękuję Hermiono, za niedługo bal, cieszę się, że będziesz mi towarzyszyć!
- ja też się cieszę – spojrzała na zegarek – ale już późno, muszę się wyszykować, spotkamy się w Sali, dobrze?
- oczywiście дама (*) – puścił do niej oczko a Hermiona aż się zarumieniła ale odpowiedziała pięknym uśmiechem…
jaka ona jest piękna, szkoda, że nie chodzimy do jednej szkoły pomyślał ze smutkiem Wiktor, a jaki ma zgrabny tyłek!
 
  Hermiona wracając nie miała pojęcia w co się ubrać, jej wybór padł jednak na koronkową sukienkę, koloru beżu, do kolan. Dostała ją na urodziny od rodziców.  Tak się zamyśliła, że na ruchomych schodach weszła w „ stopnień pułapkę „ no i nie mogła wyjść,  a była już tak blisko wieży Gryffindor’u!
- Jest tu ktoś? Niech mi ktoś pomoże! Haaalo! – krzyczała Gryfonka – Co jest!? Wszyscy na obiedzie! Ile można jeść!? Aaj! – Odwróciła się bo poczuła, że ktoś dotknął ją w plecy. Prosto w siniaka. Zobaczyła rudowłosego chłopaka, a minę miał oczywiście rozbawioną.
- No, no Hermiona, co by się stało gdybym nie przyszedł? Chyba tkwiłabyś tu do nocy! Choć za pomoc coś mi się należy, nie sądzisz? Haha.. Choć złapię cię w tali, i wyciągnę. – Jak powiedział tak zrobił, po chwili Gryfonka stała już na normalnych schodach.
- Dzięki Fred – powiedziała Hermiona i już chciała odejść, ale Fred ciągle trzymał ją w tali. – Fred, możesz mnie już puścić!
- A co dostanę to, że cię wyciągnąłem?
- Satysfakcję, że pomogłeś dziewczynie w potrzebie? – Hermiona była troszkę zielona w sprawach damsko-męskich więc nie wiedziała, aż tak dokładnie czego może chcieć od niej Fred.
- Hmm.. nie, daj buziaka w policzek a będziemy kwita.
- że coooo?
- no co ty, taki przyjacielski buziaczek, chyba, że wolisz żebym zaniósł cię sam do wieży? – Fred był rozbawiony tą sytuacją, rzadko się zdarzało, żeby ta inteligentna czarownica była zmieszana. I to jeszcze z tak głupiego powodu. Natomiast Hermiona była taka czerwona na twarzy. Nie wiedziała co ma zrobić, zastanawiała się nad ucieczką, ale chłopak ciągle trzymał ją w tali.
- No dobra, ale w policzek. Na nic więcej nie licz. Tylko się schyl bo troszkę wyższy ode mnie jesteś, nie dosięgnę.
 Fred nachylił się i dostał tego buziaka. Gdy poczuł wargi Hermiony na swojej skórze poczuł się inaczej. Nie tak jak gdy  całowała go Angelina.
No pewnie, że inaczej, bo Angi to twoja dziewczyna i czujesz miłość w jej pocałunkach. Hermina to znajoma, która cię cmoknęła w policzek. Pod małym przymusem. Pisnął cichy głosik w jego głosie.
 - Fred… Fred! WEASLEY! – dopiero na dźwięk swojego nazwiska Fred oprzytomniał -  puścisz mnie w końcu? – Hermiona czuła się głupio, dlatego tak bardzo chciała już pójść do wieży. Czuła w sobie tak wielką mieszaninę emocji, że nie wytrzymywała już.
- co? Oh.. tak Hermiono, teraz możesz – Gryfonka na te słowa ruszyła szybkim krokiem do wieży, a Fred pomyślał, że chciałby ją bliżej poznać…
 Nagle znikąd pojawił się Draco Malfoy, widział całą tą scenę.
- Weasley, nie sądziłem, że gustujesz w szlamach, i to w dodatku ta Granger. Jonson jest przynajmniej ładna – Fred gdy to usłyszał, po prostu nie wytrzymał i przywalił mu z pięści w nos, na jego nieszczęście Snape to wszystko zauważył. W zadziwiającym tempie znalazł się obok Malfoy’a i jego.
Wycedził przez te żółte zęby jakieś zaklęcie, i magiczne nosze zaniosły Dracona w stronę skrzydła szpitalnego.
- No Weasley, szlaban u mnie dziś, o 20. Poczyścisz salę z trofeami. A i gryffindor traci 50 pounktów, za napaść na ucznia. Coś mi się zdaje, że w tym roku Gryffindor nie wygra.
- Ale bal przecież.. – powiedział zrozpaczony Fred.
- Trudno. Mam nadzieję, że pana partnerka znajdzie sobie kogoś innego. Jakże mi przykro. – w jego oczach wyraźnie było widać samozadowolenie i po chwili odszedł.
- A niech to diabli wezmą. Mam Go już dość! – powiedział cicho Fred, po czym odszedł szukać Angeliny.
    W tamtym momencie Hermiona Granger była już ubrana w sukienkę. Buty wybrała czarne, na małym obcasie. Włosy upięła w kok, a oczy miała pomalowane eyeliner’em, oczywiście pożyczonym od Lavender, bo ona sama nie brała do Hogwartu kosmetyków, może jedynie błyszczyk.
Przejrzała się w lustrze. W tym momencie podobała się sobie. Kreski na oczach tylko podkreślały jej brązowe oczy. Włosy też dodawały jej uroku. Niby niedbale związane, ale jednak eleganckie.
Muszę przestać chodzić z takim buszem na głowie, powinnam być zawsze tak uczesana pomyślała.
Popatrzyła się na zegarek, była 19.50. Skoro miała jeszcze 10 minut to uznała, że zapisze coś w pamiętniku. Starała się nie rozwalić rzeczy w kufrze, nie chciała się znowu pakować. Zdjęła zaklęcia i zaczęła pisać..
 Dzisiejszy dzień jest pełen emocji. Mnóstwo. Nie wiem po co Fred tak się upierał przy tym buziaku. Dziwnie się przez niego czuję. Wiem, że dla niego to pewnie nic nie znaczy. Dostał po prostu buziaka, i już. No ale dla mnie jednak coś znaczy, nie na co dzień przecież rozdaję buziaki : |
Za chwilę bal. Ja idę z Wiktorem. Mnóstwo dziewczyn mi zazdrości, no bo przecież on jest sławny i w ogóle. No ale jak tak o tym głębiej myślę, to nie cieszy mnie to aż tak bardzo. Już czuję ten wzrok wszystkich dziewczyn. Będą mnie pożerać wzrokiem, takie będą zazdrosne. A jaką Malfoy będzie mieć minę. Haha. On pewnie pójdzie z tym mopsem Pansy. Ale zrobiło się już późno….
Hermiona zamknęła pamiętnik, nałożyła na niego zaklęcia i wyszła z dormitorium.
Przed portretem Grubej Damy spotkała Ginny. Miała na sobie turkusową sukienkę z czarnymi wstawkami. Włosy zaczesała w wysoki kucyk, a na nogach miała czarne szpilki. Wyglądała prześlicznie.
- Ginny, pójdziemy razem czy czekasz na Harry’ego?
- Chodźmy razem, mamy się spotkać w Wielkiej Sali. A ty nie czekasz na Wiktora?
- My też mamy się spotkać w Wielkiej Sali. To chodźmy..!
 szły 5 minut, nie rozmawiając. Po chwili weszły do Sali.
Hermionie zaparło dech w piersiach. Była pięknie przystrojona. Hermiona uznała, że to jeden  z najpiękniejszych widoków w jej czarodziejskim życiu. Na ścianach herby domów. Na miejscu gdzie był stół nauczycielski, nic nie było. Tylko mikrofon. Jedzenie samo latało. A jakie tam były pyszności. Owoce morza, kuchnia indyjska, włoska, polska. Nawet zauważyła fontannę z kolorowej czekolady. Ta fontanna to pewnie z Miodowego Królestwa pomyślała.
Ginny zobaczyła Harry’ego więc do niego podbiegła, a Hermiona została sama. Nagle ujrzała Krum’a idącego w jej kierunku.
- Pięknie wyglądasz Hermiono… Wchodzimy? – zapytał się, a Hermiona poczuła jego perfumy. Były przyjemne w zapachu.
- Tak chodźmy – odpowiedziała i poczuła, że złapał ją za rękę…

_______________________________________________________________________
Podoba się? Napisz w kom!
Widzisz błędy? Napisz w kom!
Czytasz = komentuj! ( to mnie motywuje!!! )
Nastepny post za tydzień! :*
Życzcie miłego wypoczynku!
Kontakt : 41659966

Pozdrowienia, Agata:*

czwartek, 15 sierpnia 2013


2." Skrzyżowanie parapetu z morświnem..."


 Ronald Weasley szedł właśnie do wieży gryffindor’u by zapytać panne Granger czy pójdzie z nim na bal.
 Idąc usłyszał rozmowę, więc przystanął. Po chwili uświadomił sobie, że to głos jego skrytej miłości, Hermiony Granger, która rozmawiała z Bułgarskim szukającym, Wiktorem Krumem!... I to jeszcze o balu!
- Co za typek, ale Hermiona jest taka mądra… przecież nie pójdzie z takim dryblasem! – ta myśl pojawiła mu się w głowie w momencie gdy Gryfonka stała zdziwiona… Po chwili jednak się zgodziła, a to bardzo zabolało Ron’a.. Jego twarz zaczęła robić się czerwona ze złości, poczuł że za chwilę nie wytrzyma, podejdzie do Kruma i powie coś nie odpowiedniego, wolał tego jednak uniknąć więc pobiegł tam skąd przyszedł, na błonia. Ujrzał tam Fred’a i George’a, więc podbiegł do nich.
- Chłopaki! Nie uwierzycie z kim idzie Hermiona na bal!!! – wykrzyczał to tak głośno, że reszta osób na błoniach odwróciła się i spojrzała na niego z wyrzutem.
- No i? Z kim idzie nasza kochana kujonica? – Fred zmienił ton miał obojętny, choć w środku coś go zakuło. Przecież nie powinien być zły na Gryfonkę za to, że idzie z osobą która ją zaprosiła.
Ty deklu – odezwał się cichy głosik w jego głowie – chodzisz z Angeliną. To ona jest twoją dziewczyną. To z nią idziesz na bal. Co ci odbija.
- To nieprawdopodobne… Ja tak ch..ciałem z nią iść! Jak o..ona mogła się zg..godzić… - Ron już niemal łkał. Jego bracia od razu to poznali po tym jąkaniu się. No i  oczywiście po szklących się oczach.
- Powiesz w końcu z kim idzie czy nie?! My tu mamy ważne obrady produkcyjne! – George powiedział to niemal z  nutą współczucia dla brata. Lubił Hermionę, ale nie interesował się nią tak bardzo jak Ron.
-  Z …. Wiktorem Krum’em!!! – Ron niemal to wykrzyczał, jednak nikt nie zwrócił na to uwagi poza bliźniakami. Fred znowu dziwnie się poczuł, lecz jego twarz pozostała może lekko zdziwiona, ponownie się nie odezwał, jego brat jednak tak..
- No, no – zacmokał – widzę, że nasza Mionka ma powodzenie, widać kręcą ją gracze qudditcha! Rozkręca się nam dziewczyna!
- Wal się George! –Jego bracia najwyraźniej nie rozumieli, że bardzo mu zależy na Hermionie.
Zrezygnowany Ron poszedł coś przekąsić do Wielkiej Sali, najlepiej nadziewanego kurczaka i  sok z dyni.
_________________________________________________________________________
 

Hermiona wróciła zadowolona do pokoju wspólnego, i od razu podeszła do swojej najlepszej przyjaciółki Ginny.
- Ej, Ginny, zgadnij z kim idę na bal! – Hermiona była nawet zadowolona, choć w głębi duszy chciała by to Weasley ją zaprosił na ten bal. I to nie Ron Weasley.
- Ta ciapa Ron w końcu cię zapytał? – Ginny uśmiechnęła się szeroko. Była zadowolona, że jej brat w końcu zrobił jakiś krok w stronę Hermiony. Ona sama już nie mogła słuchać tego jego jęczenia.
- Co? Ron? Nie, nie widziałam go dzisiaj nawet! Dlaczego miałby się mnie o to zapytać? – Gryfonka nie musiała się pytać o to młodej panny Weasley bo tak naprawdę znała odpowiedź. Wiedziała, ze jest dla Rona kimś więcej niż przyjaciółką. Ale wiedziała też, że z nich nigdy nic nie będzie. Nie chciała psuć tej przyjaźni.
- Oh… - Ginny zrobiła kwaśną minę, teraz będzie musiała wysłuchiwać jęczenia Ron’a, że Hermiona z nim nie poszła na bal. I tak całe wakacje. Jęknęła na myśl o tym. – To z kim idziesz?
- Z Wiktorem!
- Wiesz Miona, w Hogwarcie jest dużo Wiktorów… Sama znam takiego przystojnego, z 6 roku z 
Hufflepuffu, i jednego ze Slytherinu ale jego twarz wygląda jak skrzyżowanie parapetu z morświnem! 
- Ginny! – Hermiona chciała by jej ton był poważny ale nie dało się, więc zaczęła się śmiać. – Hahaha… Nie, nie idę z Wiktorem Krumem, już się nie mogę doczekać!
- Woooooooow! Hermiono! Gratulację! – Ginny była zdziwiona, ale cieszyła się, że Hermiona jest zadowolona, bo sama miała powód do radości – wiesz, mnie zaprosił Harry! W końcu mnie zauważył!
-  Nie trudno się było domyślić… W sposób jaki on na ciebie patrzy! Może w końcu poprosi cię o chodzenie! – Hermiona nie raz widziała jak jej drugi najlepszy przyjaciel patrzy na Ginny. Mimo, ze Harry nie chciał rozmawiać na ten temat, wiedziała, że on coś do niej czuje.
 –Haha.. Marzenia Hermiono! Chodźmy do Wielkiej Sali coś zjeść. Jestem okropnie głodna, prawie tak jak Ron się czuję, choć ten jest wiecznie głody! – gdy Ginny to mówiła jej brzuch wydał niespodziewany dźwięk. Długie i głośne burczenie brzucha sprawiło, że dwie Gryfonki wybuchły śmiechem, a oczy im zaszły łzami rozbawienia.
- Ginny, coś czuję, że ty naprawdę jesteś głodna.. Ja za chwilę przyjdę do Wielkiej Sali, muszę się przebrać i uczesać!
- Dobrze, ale za 5 minut masz przyjść, coś czuję, że dziś zjemy sobie surówki i kurczaka, mniam.
- Okej, za 5 minut! Zostaw coś dla mnie!

 Hermiona widziała jak Ginny wychodzi z portretu. Słyszała też krzyki Grubej Damy, chyba nie jest dziś w humorze.  Szybkim krokiem weszła do pokoju który dzieliła z Ginny, Lavender i Parvati. Ubrała się w jasne spodnie do kolan, szare tenisówki i czerwoną bluzkę.  Chciała już wyjść, gdy spojrzała jednak w lustro i uznała, że musi coś zrobić ze swoimi włosami. Postanowiła, że zwiąże je w warkocza.
Minęło dobre 10 minut nim Hermiona uznała, ze warkocz jest na tyle dobry i wytrzymały by wyjść.
Kurczę, chciałam dziś coś napisać w pamiętniku pomyślała, wieczorem nie będę miała czasu, ten bal i przygotowania… Ginny poczeka jeszcze 5 minut, na pewno siedzi teraz i rozmawia z braćmi.
Jak pomyślała tak zrobiła, otworzyła kufer, wypowiedziała odpowiednie zaklęcia i zaczęła pisać..
  Idę na bal z Wiktorem Krum’em. Świetnie, prawda? Może Fred mnie zauważy w końcu? Ale On pewnie będzie zajęty Angeliną.. No cóż. Nie sądziłam, że Wiktor mnie zaprosi, nie zwracał na mnie wcześniej uwagi, a ja na niego też nie, no może kiedy przychodził do biblioteki. Po co on w ogóle chodził do tej biblioteki? Nie żeby coś, ale nie wygląda na takiego co kocha czytać. Ale nie będę oceniać książki po okładce. Ten dzień ma być świetny dla nas wszystkich. Chyba Ron nie jest zbyt zadowolony, chciał mnie w końcu zaprosić ale nie zdążył. Nie powiem, ten bal wpadł uczniom Hogwartu dość niespodziewanie…
A tak z innej beczki to jestem głodna, obiecałam Ginny że przyjdę za 5 minut, minął już na pewno kwadrans.
 Hermiona zamknęła pamiętnik, i oczywiście otoczyła go zaklęciami… Poczuła się lżejsza na duszy.
  Szła do Wielkiej Sali jakieś 5 minut, myśląc o tym w co się ubierze  na dzisiejszy bal.
Hermiona weszła do Wielkiej Sali. Przy stole gryfonów siedzieli jej przyjaciele i nie tylko.
Od razu jej wzrok padł na Freda. Nie wiedziała czemu tak się stało, więc przeniosła wzrok na Ron’a  który miał policzki wypełnione jedzeniem jak wiewiórka.
 Gryfonka usiadła między Fredem a Ginny.
- Co ty tak długo robiłaś Hermiono? -  powiedziała z udawanym wyrzutem w głosie Ginny – Choć w sumie fajną masz fryzurkę. Podoba mi się.
- Przepraszam, tak jakoś wyszło, moje włosy są strasznie niesforne! – Hermiona posłała jej przepraszający uśmiech. Ginny odwzajemniła go.
Hermiona nabrała sobie na talerz surówkę z białej kapusty, oraz nalała sobie soku z dyni do pięknej szklanki z herbem Gryffindoru. Uwielbiała surówki szczególnie z białej kasputy. Gdy Hermiona  
zajadała się drugą porcją surówki zagadał do niej Fred.
- Mionka – na ten skrót Hermiona przestała jeść, podniosła głowę i spojrzała na Freda. Od razu jej wzrok padł na te piękne brązowe oczy – słyszałem, ze idziesz z niejakim Wiktorem Krum’em na bal?
-  Owszem -  Gryfonka posłała Fredowi piękny uśmiech – niech zgadnę, ty idziesz z Angeliną?
- Owszem… wiesz Hermiono dziś ładnie wyglądasz. Te włosy… – Fred popatrzył się Hermionie w oczy i poczuł coś dziwnego w klatce piersiowej. Zazdrość? Braterska miłość? A może Inny rodzaj miłości? Poczuł się cholernie źle, bo nie wiedział co czuje patrząc na Gryfonkę! Chciał już dokończyć to zdanie, lecz ktoś nagle wbił się pomiędzy jego a Hermionę…

___________________________________________

starałam się by był dłuższy:-)
POdoba się? Napisz w komentarzu!
Widzisz błędy? Napisz w komentarzu!
Chcesz więcej? Napisz w komentarzu!

Kontakt gg : 41659966 piszcie jak chcecie coś wiedzieć:)

BYć może dodam nastęony odcinek jutro, a jak nie jutro to za tydzień bo jadę do Międzyzdroi!

Buziole, Agata:*

środa, 14 sierpnia 2013

1. Kolor dojrzałej czereśni..

...
 I tak mi minął 4 rok nauki w Hogwarcie... Ten cały Turniej Trójmagiczny, zdecydowanie najcięższy rok, Harry ledwo uciekł Voldemort'owi.. Boję się, że to już niedługo się rozpocznie, że on już zebrał odpowiednie siły.. Ja i Ron zawsze będziemy z Harry'm, niezależnie od tego czy będzie tego chciał.
Ale teraz nie należy się tym martwić.. Nie powinnam. Dzisiaj, na zakończenie roku dyrektor chce wyprawić bal, by rozweselić uczniów. By przełamać tą żałobę po Cedrik'u...Chciałabym się rozerwać..
...
 
Czarownica zatrzasnęła swój pamiętnik, otaczając go zaklęciami by nikt nie mógł go przeczytać prócz jej samej. Hermiona nie wybaczyłaby sobie gdyby ktoś go przeczytał, po prostu nie ścierpiałaby tego, że ktoś mógłby przeczytać jej smutki, troski, żale, że mógłby zobaczyć jej nagą duszę..
 Przy portrecie Grubej Damy zobaczyła Wiktora, zdziwiło ją to lecz nie dała po sobie tego poznać, przybrała maskę obojętności i zaczęła iść w stronę biblioteki, bo spodziewała się, że czeka na jakąś inną Gryfonkę.
- Hermmmiona, poczekaj! - wykrzyknął Krum gdy zobaczył, że dziewczyna odchodzi.. Hermione trochę to zdziwiło, że on w ogóle zna jej imię!
- Tak? Pomóc Ci w czymś? - Jak zwykle była miła dla każdego.. No może nie dla Malfoy'a, jego omijała szeeerokim łukiem. Nie lubiła gdy nazywał ją szlamą, ba krzywdziło ją to. Ileż ona łez przez niego wylała, przez zwykłą, beżową, śmierdzącą fretkę.
- Tak.. To znaczy może... Bo.. - i w tym momencie Wiktor zaczął dość szybko mówić, trochę niewyraźnie a jego Bułgarski akcent tylko pogarszał słuch Hermiony.. - myślałem czy może chciałabyś pójść..ze..mną na b-bal - przy ostatnim słowie głos mu się załamał, co troszkę rozśmieszyło Gryfonkę, ale nie dała po sobie tego poznać. Zdziwiła się... Ba.. nie mogła wydukać z siebie słowa! Ze zdziwienia wyrwał ją Wiktor.
- Herma? Coś nie tak? Bo jeśli nie chcesz to....
- Co? Oh Wiktor, przepraszam, ale troszkę się zdziwiłam, ale w sumie nie mam partnera nikt mnie nie poprosił, więc, TAK, pójdę z tobą!
- Super. Przyjdę po ciebie wieczorem, i.... dziękuję Ci! -  Bułgarski szukający obdarzył Hermionę takim pięknym i promiennym uśmiechem, że Gryfonce zrobiło się ciepło na sercu i także odwzajemniła ten uśmiech pokazując przy tym swoje piękne i równe białe zęby. Zapewne nie była by taka uśmiechnięta i radosna gdyby wiedziała kto na rogu korytarza stoi i słucha tego wszystkiego z twarzą koloru dojrzałej czereśni...
___________________________________________________________________________

Hej! Mam nadzieję, że wam się podoba! ^^
To mój pierwszy blog ;_;
Zauważyłeś błędy? Napisz w komentarzu!
Podoba ci się? Napisz w komentarzu!
Chcesz więcej? Napisz w komentarzu!

Pozdrowionka Agata :*